Wymienione błędy dostrzegam i punktuję (daję lajka). Jedna sprawa, w wielu miejscach na świecie (np. Brazylia, Meksyk, USA) "sąsiedzi są dla siebie mili i mieszkają sobie bezstresowo w zgodzie i harmonii, kiedy kilkanaście kilometrów dalej toczą się wojny...", również gangów, choć często znacznie bliżej.

Najbardziej mi przeszkadzała w filmie niespójność. Bo raz było totalnie dla beki, miejscami poważnie, potem znów coś totalnie od czapy, po chwili jakaś filozoficzna gadka i tak w kółko. Taki Mad Max plus Tarantino plus Mechaniczna Pomarańcza, a wszystko w dramacie rodzinnym.

"Badguye" giną od jednego strzału, a nasi bohaterowie dostają postrzał za postrzałem i w zasadzie nałożenie bandaża rozwiązuje problem. Bohaterka budzi się po obrażeniach strzałem snajperskim, ale nic to nie przeszkadza w odstawianiu pogo. Facet pewnie spędził pół dnia w przygotowywaniu karteczek, analizie płyt, informacjach o zabezpieczeniach - serio? Wisienka najpierw tłucze szybę czyniąc nieziemski hałas a po chwili cicho zamyka drzwi by nikt nie usłyszał. Agresorzy wybierają coraz bardziej absurdalne metody - tak, chcąc kogoś szybko zabić najlepiej próbować go udusić linką. Wszyscy sobie żyją wesoło, a nikt nie zauważył ze jeden z nich ma tatuaż bandy... Akurat jedyna wybuchowa pułapka jest w jedynym miejscu w którym może się przydać. Wszyscy faceci to brudasy, pijaki i śmierdzące obdartusy, ale panie nawet tuż po obudzeniu są w pełnym nienagannym makijażu i z buzią jak z żurnala. No i po apokalipsie w każdym amerykańskim opuszczonym domu w garażu stoi odpicowana na wysoki połysk unikatowa bryka, z kluczykami, pełnym bakiem i instrukcją serwisową. A pluton bandziorów z bronią automatyczną nie może trafić w cel wielkości samochodu. I każdy strzał rozlega się w tzw. ostatniej chwili. A te gangi... dwa w pełni uzbrojone i opancerzone gangi samców i samic alfa rozwalone przez dwie kobiety, z czego jedna jest postrzelona, przewiercona i drugi raz w życiu trzyma broń.

Na wielki plus:
- scena o składnikach hamburgerów
- MG42 i Wisienka
- oraz bohater best-of-the-best, który nie powiedział w filmie ani jednego słowa, ale nosem wciąga wszystkie bandy, czyli - tadam! - Cynthia :-)